Dziś chcę zabrać Was na wycieczkę...
Czyste, przepiękne lasy, świeże powietrze, cisza i spokój, czas jakby zatrzymał się w miejscu- w takich właśnie okolicznościach spędziłam tygodniowym urlop. A gdzie? Na Roztoczu, które zauroczyło mnie absolutnie. Roztocze, to jeszcze wciąż niezbyt uczęszczane turystycznie miejsce, co dla mnie zapisuje się in plus.
Czyste, przepiękne lasy, świeże powietrze, cisza i spokój, czas jakby zatrzymał się w miejscu- w takich właśnie okolicznościach spędziłam tygodniowym urlop. A gdzie? Na Roztoczu, które zauroczyło mnie absolutnie. Roztocze, to jeszcze wciąż niezbyt uczęszczane turystycznie miejsce, co dla mnie zapisuje się in plus.
Pewnego sierpniowego ranka wraz z moimi wspaniałymi wakacyjnymi towarzyszami zaopatrzeni w aparaty fotograficzne i lornetkę spakowaliśmy się do auta i wyruszyliśmy z Suśca, w którym stacjonowaliśmy do Hamerni by odwiedzić owiane legendą "Czartowe Pole". Po drodze zahaczyliśmy o stary kamieniołom w Nowinach (jakaż sympatyczna nazwa miejscowości mając na uwadze mój nick, którym od lat posługuję się w sieci). Momentami słońce malowało na jasnych ścianach wapieni mioceńskich prawdziwe cuda.
Nacieszyliśmy oczy pięknymi widokami kamieniołomu i jego okolicy, odważyłam się nawet wejść na wierzę widokową co było dla mnie nie lada wyczynem zważywszy na lęk wysokości ale warto było :) i wyruszyliśmy w dalszą drogę na południowy wschód w kierunku wsi Hamernia.
Rezerwat "Czartowe Pole" położony jest w przepięknej dolinie rzeki Sopot gdzie na odcinku około 400 metrów znajdują się 24 szumiące wodne progi. Frapująca nazwa tego miejsca pochodzi od legendy, która mówi, że kiedyś "jeno czarci tam hasali" a skutkiem tego były liczne pożary i powodzie hamerni i papierni. Istnieje kilka historii dotyczących genezy tej nazwy. Jedna z nich głosi, że podobno rośnie tam do dziś sosna wygięta w kształt krzesła, na której siadał sam diabeł a zabobon mówi, że przed wejściem do rezerwatu dobrze jest usiąść na tym sosnowym fotelu aby później nie być straszonym przez diabły. Inna teoria zakłada, że w znajdujących się nieopodal kurhanach pochodzących z czasów najazdów tatarskich harcują czarci.
Przywitała nas tablica:
Nie poczuliśmy się jednak przestraszeni i ruszam dalej ;) W pierwszym etapie wędrówki napotykamy obelisk opatrzony napisem: „Tu czerpaliśmy siły i zdrowie, by nadal służyć Ojczyźnie” – Szkoła Podchorążych Sanitarnych 5VII-12VIII 1931 r. Pomnik ten został wybudowany przez żołnierzy przebywających na letnich manewrach w 1931 r. Znajdujące się na cmentarzysku symboliczne mogiły upamiętniają partyzantów poległych podczas walk w 1943 r. Pochowano tu „Miszkę Tatara” – Umera Achomołły Atamanowa, dowódcę oddziału partyzanckiego GL, który poległ 1 czerwca 1943 r. podczas ataku na hitlerowską ekspedycję karną w Józefowie. W oddzielnej mogile pochowano „Korsarza” – Hieronima Miąca z józefowskiego ZWZ-AK. Ciężko ranny w lesie Dębowce, zmarł 4 VIII 1943 r. w partyzanckim obozie podczas amputacji ręki. Po wojnie ciała partyzantów zostały ekshumowane.
Podczas schodzenia po drewnianych kładkach zauroczyły mnie strome ściany wąwozu, postrzępione progi skalne z szypotami, powalone pnie a to wszystko w otoczeniu niemalże pierwotnej puszczy. Taka dzikość natury urzeka mnie.
Jakby tego było mało, na wyspie widnieją, niczym mury posępnego zamczyska ruiny XVIII-wiecznej papierni- pozostałości dużego niegdyś zakładu przemysłowego Ordynacji Zamojskiej, wybudowanego w 1741 r. W latach Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego zakład ten był dzierżawiony początkowo przez Lejbusia Kahana, następnie Całę Waxa właściciela drukarni hebrajskiej w Józefowie. W latach trzydziestych XIX w. produkowano ok. 4000 ryz papieru, co stanowiło 80% całej produkcji w guberni lubelskiej. W bogatym asortymencie było aż 9 gatunków papieru m. in. pakowy, drukowy, kancelaryjny i stemplowy. Do upadku papierni przyczyniła się bezpośrednio powódź w latach 1849 i 1870, a także pożar w 1883 r. Z powodu ogromnych zniszczeń odbudowa zakładu okazała się nieopłacalna.
W ostatnim etapie naszej wędrówki szliśmy ścieżką wzdłuż stromej skarpy głębokiego wąwozu a w dole widać było spienioną rzekę Sopot na jej nierównych wodospadach.
Jestem pod dużym wrażeniem jakie wywarło na mnie Roztocze i koniecznie muszę tam wrócić, tak wielu miejsc tam jeszcze nie widziałam a towarzystwo, z którym przyszło mi obcować przez te krótkie kilka dni było tak wspaniałe i atmosfera cudowna, że liczę na ciąg dalszy poznawania tamtejszych okolic w tym samym gronie. Dziękuję moje kochane Krakuski :*
A Wam dziękuję, że dotrwaliście do końca mojej niezbyt krótkiej notki i szczerze polecam odwiedziny na Roztoczu. Jeszcze napewno napiszę o tej przepięknej krainie.
Pozdrawiam ciepło.
Pięknie opisałaś to magiczne miejsce w którym było nam dane spędzić ten wyjątkowy czas :*
OdpowiedzUsuńNo i wzruszyłaś mnie :**
Ja również liczę na dalsze wojaże z Wami ;P
Coś przepięknego ale ja to wiem bo tez byłam widziałam i podziwiałam Roztocze. Jedno z piękniejszych miejsc w Polsce. Cudne zdjęcia Madzik.
OdpowiedzUsuńO tak, Roztocze jest cudowne!!! Co roku latem spędzamy kilka wolnych dni niedaleko Suśca:) I co roku odkrywamy coś nowego...
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuń